Zapraszam was na mojego nowego bloga, tym razem o Mario Goetze. Nie zabraknie tam również Marco i pozostałych Borussen.
Mam nadzieję, że wpadniecie i zostawicie po sobie jakiś ślad.
http://zabijasz-mnie-kochanie.blogspot.com/
P.S. Nowy rozdział na tym blogu pojawi się jeszcze w tym tygodniu, jeśli pod ostatnim rozdziałem będzie chociaż 8 komentarzy.
Pozdrawiam N. !
wtorek, 28 października 2014
wtorek, 21 października 2014
VI " Nie mam już siły "
" Jak wiele chwil mieści się w życiu ?
Jak dużo prób potrzebuje serce ? "
Czasem zastanawiam się jak dalej potoczy się moje życie. Siedząc samotnie w pokoju próbuje dojść do wniosku, w jaki sposób mam pomoc Marco. Mojemu ukochanemu, który powinien zacząć nową drogę, który powinien się cieszyć, grać w piłkę, a nie siedzieć w ciasnej celi. Był tylko jeden problem. Nie wiedziałam w jaki sposób mam to zrobić. Nigdy nie organizowałam ucieczki z więzienia, nigdy nie przypuszczałam, że będę coś takiego robić. Jednak tym razem muszę, bo ten blondyn o niebieskich oczach jest najlepszym człowiekiem jakiego poznałam w życiu. Taki ciepły, taki kochany, a zarazem tajemniczy i czasem sprawiający wrażenie niebezpiecznego. Ale obiecałam mu, obiecałam to sobie, a gdy usłyszałam te dwa słowa z jego ust, coś pękło. " Kocham Cię ". Poemat, który chciałabym, żebyśmy dalej pisali wspólnie. Jednak czy nam to się uda ? Czy słowa Marco były prawdziwe ? Nie kłamał ? Przecież to nie możliwe, żeby w tak krótkim czasie przestał kochać Isabel.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk przechodzącego połączenia, spojrzałam na wyświetlacz. Lisa, była ona moją przyjaciółką, jedyną, a zarazem najbliższą mojemu sercu. Postanowiłam odebrać.
- Tak - wyszeptałam cicho.
- Rose ! - pisnęła uradowana - myślałam, że coś się stało. Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów ? - spytała z lekkim wyrzutem. Tak, miała rację. Przez ostatnie dwa tygodnie odrzucałam jej połączenia, ale ja po prostu nie umiałam z nikim rozmawiać.
- Lis, przepraszam... Ten ostatni czas był dla mnie bardzo trudny. Nie widziałam co mam robić, nie chciałam obarczać cie moimi problemami, bo wiem, że i tak masz dużo pracy - panna Pole była redaktorką naczelną w jednym z czasopism w Dortmundzie.
- Green ! - krzyknęła. - Przecież wiesz, że zawsze możesz zadzwonić do mnie z każdym problemem. Mam przyjechać ? - spytała z nutką nadziei w głosie.
- Tak - powiedziałam i rozłączyłam się. Wiem, że ta rozmowa nie będzie należała do łatwych, ale czy moje życie jest łatwe ? Nie, ale Lisa może pomóc mi coś w nim zmienić...
Leżałem na łóżku w mojej sali w szpitalu i wpatrywałem się w sufit. Było mi smutno, Rose jeszcze dzisiaj mnie nie dowiedziała i patrząc na dzień za oknem, dzisiaj już raczej się to nie stanie. Czyżby się rozmyśliła ? Postanowiła mnie zostawić ? Chyba bym tego nie przeżył. Rose jest dla mnie najważniejsza, czuje do niej coś więcej niż przyjaźń. Do mojej sali wszedł lekarz, który podał mi jakieś leki, a potem usiadł na krześle obok.
- Panie Reus, dzisiaj przyszedł do nas list z sądu z prośbą o widzenie - powiedział.
- A kto chce się ze mną zobaczyć ? - spytałem i popatrzyłem na moje pokryte bliznami nadgarstki.
- Pan Mario Götze.
I wtedy mnie zatkało. Mario. Mój przyjaciel. Brat, który wyparł się mojej osoby, gdy dowiedział się o zbrodni. Uwierzył komuś innemu, a nie mi. Uwierzył, a teraz tak po prostu po tym wszystkim chce się ze mną widzieć.
- Wyraża pan zgodę ? - spytał mężczyzna, o którego obecności całkiem zapomniałem.
- Tak - odpowiedziałem automatycznie.
- Pan Götze będzie tu za godzinę - powiedział i wyszedł.
- Kochanie, nie płacz - Lisa przytuliła mnie do piersi.
- Lis, co ja mam zrobić ? - spytałam.
- Kochanie, powiedz, wierzysz mu ? - spytała.
- Tak, wierzę. On nie mógłby tego zrobić, jest dobry, kochany. Ufam mu.
- Kochasz, prawda ?
- Oh Lisa, tak. Kocham go. Uwielbiam jego śmiech, nienawidzę jego smutku, nie mogę patrzeć na jego nadgarstki - płakałam. Przed oczami stanął mi obraz piłkarza w kałuży krwi.
- Ale nie można prawnie udowodnić jego niewinności ? - spytała.
- Lisa, tę sprawę prowadził mój ojciec - westchnęłam.
- To co to za problem ? - spytała.
- Rozmawiałam z nim na ten temat, nie chce nawet słowa słyszeć o Marco Reusie - wyzaliłam się.
- Rose, pomysł, kto mógłby cokolwiek o tym wiedzieć ?
- Katherine - wyszeptałam.
- Kim jest Katherine ?
- To siostra Isabel...
- Mario - wyszeptałem widząc przyjaciela siedzącego na krześle. Götze wstał i podszedł do mnie. Nie wiedział jak ma się zachować, jednak po chwili znaleźliśmy się w krótkim uścisku.
- Tak bardzo mi ciebie brakowało - powiedział i gestem dłoni wskazał na dwa fotele stojące pod ścianą. Przez chwilę nie odzywałem się do siebie, jednak postanowiłem to zmienić.
- Po co przyszedłeś ? - spytałem bawiąc się swoimi palcami.
- Ja... ja pomyślałem wszystko. To nie jeśli możliwe, żebyś ją zabił. Tak bardzo ją kochałeś...
-Katherine... - wyszeptałem. Wiedziałem, że mój przyjaciel był skrycie zakochany w siostrze mojej narzeczonej. Ta jednak stałe go odrzucała, mając nadzieję na jakiś gest z mojej strony.
- Co moja mała, słodka Katherine ? - spytał, a ja nie wytrzymując walnąłem pięścią w stół.
- Nic o niej nie wiesz ! - warknąłem.
- Masz rację, ale ona bardzo przeżywa śmierc siostry - powiedział.
- Mario, to ona, to ona zabiła Bellę...
piątek, 10 października 2014
V "Zmieniłem się "
***
Perspektywa Rose
Kilkanaście godzin później
Około północy
Siedziałam przy łóżku blondyna już od kilku godzin. Żadne sile nie udało się mnie odciągnąć do domu. Marco jeszcze ani razu nie odzyskał przytomności. Zmartwiona pytałam o to lekarza, ten stwierdził jednak, że to normalne. Teraz trzymałam jego ciepłe dłonie w swoich i gładziłam opuszkami palców jego skórę. Po moich policzkach pociekły łzy. Łzy przerażenia. Łzy bezsilności. Łzy niedoli.
- Kochanie, obudź się proszę - szeptałam.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Słuchałam bicia jego serca, serca, które nigdy nie będzie pałało miłością do mojej osoby.
- Rose - usłyszałam jego szept. - Rose - pogładził mnie dłonią po włosach. - Kochanie jestem tutaj, nie płacz... - poderwałam się z miejsca. Z jednej strony byłam wściekła. Jak on mógł mi to zrobić ? Jednak gdy usłyszałam jego głos, poczułam jego dotyk, coś pękło...
- Co sobie myślałeś ? - spytałam z rozpaczą w głosie.
- Dlaczego chciałeś to zrobić ? Dlaczego ? Pomyślałeś o mnie ? O tym jak ja to przyjmę ? Jak sobie z tym poradzę ?! - krzyknęłam, osunęłam się w dół po ścianie i zaczęłam szlochać...
***
Płakali oboje. Ona z poczucia bezsilności. On, że przez swoje zachowanie doprowadził ją do upadku, bo doprowadził ją do upadku.
- Rose - szepnął, jednak nie reagowała, przeżywała swoją własną tragedię życiową.
- Rose, proszę wybacz mi - chłopak popatrzył na swoje pokryte bandażami nadgarstki. Tak bardzo TEGO chciał, jego życie drastycznie się zmieniło. Ona. Jej słowa były dla niego niczym ostry nóż wbity w jego serce. Miała rację, był egoistą, nawet przez chwilę nie pomyślał o brązowookiej. Ale to był impuls, musiał to zrobić, musiał sobie ulżyć. żyletka przecinająca jego skórę ukajała jego myśli. Posunął się za daleko, ale nie wiedział kiedy przestać.
- Rose, proszę podejdź tu - powiedział stanowczym głosem.
- Rose, kurwa, słyszysz ! - krzyknął. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na niego. Wstała z podłogi i ruszyła chwiejnym krokiem w stronę łóżka. Chłopak poklepał miejsce obok siebie dając znak żeby usiadła. Odgadnął kosmyk jej włosów za ucho.
- Oh, Rose, jesteś taka piękna - wyszeptał i pokładził jej mokry od łez policzek. - Mała Rosie, śliczna i grzeczna dziewczynka.
- Reus, przestań się wygłupiać - fuknęła - dlaczego to zrobiłeś ? - spytała dotykając jego bandaży.
- Kochanie,wiesz jaki kiedyś byłem ? - spytał i zaśmiał się krótko. Był trochę jak na haju, to wszystko przez te środki przeciwbólowe.
- Wiesz jaki byłem zanim poznałem Bellę ? - nie wiedziała, wpatrywała się w milczeniu w jego piękne oczy.
- Nie ? To ci powiem... - wyszeptał. - Byłem zimnym draniem, wyrywałem laski by tylko je zaliczyć. Nowa noc, kolejna dziwka. Piłem, imprezowałem, biłem się, paliłem. Byłem okropny, ale kiedy poznałem Bellę, zmieniłem się. Na lepsze. Teraz kiedy zdrowy rozsądek został zagłuszony przez te wszystkie zdarzenia, mam taką ochotę... - nie dokończył.
- Na co masz ochotę Reus ? - spytała opanowywując na chwilę szloch.
- Mam takie nieczyste myśli. Chciałbym robić z tobą najróżniejsze rzeczy, chciałbym uprawiać z tobą sex, ale nie mogę. Kocham Cię, nie chce cię wykorzystać. - powiedział i zemdlał pozostawiając dziewczynę samą z myślami.
Rozdział z dedykacją dla #Enny
To mnie zabija, zabija mnie ta świadomość, że nigdy nie pokochasz mnie tak jak ja Ciebie
Perspektywa Rose
Kilkanaście godzin później
Około północy
Siedziałam przy łóżku blondyna już od kilku godzin. Żadne sile nie udało się mnie odciągnąć do domu. Marco jeszcze ani razu nie odzyskał przytomności. Zmartwiona pytałam o to lekarza, ten stwierdził jednak, że to normalne. Teraz trzymałam jego ciepłe dłonie w swoich i gładziłam opuszkami palców jego skórę. Po moich policzkach pociekły łzy. Łzy przerażenia. Łzy bezsilności. Łzy niedoli.
- Kochanie, obudź się proszę - szeptałam.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Słuchałam bicia jego serca, serca, które nigdy nie będzie pałało miłością do mojej osoby.
- Rose - usłyszałam jego szept. - Rose - pogładził mnie dłonią po włosach. - Kochanie jestem tutaj, nie płacz... - poderwałam się z miejsca. Z jednej strony byłam wściekła. Jak on mógł mi to zrobić ? Jednak gdy usłyszałam jego głos, poczułam jego dotyk, coś pękło...
- Co sobie myślałeś ? - spytałam z rozpaczą w głosie.
- Dlaczego chciałeś to zrobić ? Dlaczego ? Pomyślałeś o mnie ? O tym jak ja to przyjmę ? Jak sobie z tym poradzę ?! - krzyknęłam, osunęłam się w dół po ścianie i zaczęłam szlochać...
***
Płakali oboje. Ona z poczucia bezsilności. On, że przez swoje zachowanie doprowadził ją do upadku, bo doprowadził ją do upadku.
- Rose - szepnął, jednak nie reagowała, przeżywała swoją własną tragedię życiową.
- Rose, proszę wybacz mi - chłopak popatrzył na swoje pokryte bandażami nadgarstki. Tak bardzo TEGO chciał, jego życie drastycznie się zmieniło. Ona. Jej słowa były dla niego niczym ostry nóż wbity w jego serce. Miała rację, był egoistą, nawet przez chwilę nie pomyślał o brązowookiej. Ale to był impuls, musiał to zrobić, musiał sobie ulżyć. żyletka przecinająca jego skórę ukajała jego myśli. Posunął się za daleko, ale nie wiedział kiedy przestać.
- Rose, proszę podejdź tu - powiedział stanowczym głosem.
- Rose, kurwa, słyszysz ! - krzyknął. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na niego. Wstała z podłogi i ruszyła chwiejnym krokiem w stronę łóżka. Chłopak poklepał miejsce obok siebie dając znak żeby usiadła. Odgadnął kosmyk jej włosów za ucho.
- Oh, Rose, jesteś taka piękna - wyszeptał i pokładził jej mokry od łez policzek. - Mała Rosie, śliczna i grzeczna dziewczynka.
- Reus, przestań się wygłupiać - fuknęła - dlaczego to zrobiłeś ? - spytała dotykając jego bandaży.
- Kochanie,wiesz jaki kiedyś byłem ? - spytał i zaśmiał się krótko. Był trochę jak na haju, to wszystko przez te środki przeciwbólowe.
- Wiesz jaki byłem zanim poznałem Bellę ? - nie wiedziała, wpatrywała się w milczeniu w jego piękne oczy.
- Nie ? To ci powiem... - wyszeptał. - Byłem zimnym draniem, wyrywałem laski by tylko je zaliczyć. Nowa noc, kolejna dziwka. Piłem, imprezowałem, biłem się, paliłem. Byłem okropny, ale kiedy poznałem Bellę, zmieniłem się. Na lepsze. Teraz kiedy zdrowy rozsądek został zagłuszony przez te wszystkie zdarzenia, mam taką ochotę... - nie dokończył.
- Na co masz ochotę Reus ? - spytała opanowywując na chwilę szloch.
- Mam takie nieczyste myśli. Chciałbym robić z tobą najróżniejsze rzeczy, chciałbym uprawiać z tobą sex, ale nie mogę. Kocham Cię, nie chce cię wykorzystać. - powiedział i zemdlał pozostawiając dziewczynę samą z myślami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)