wtorek, 21 października 2014

VI " Nie mam już siły "

" Jak wiele chwil mieści się w życiu ?
Jak dużo prób potrzebuje serce ? "






Czasem zastanawiam się jak dalej potoczy się moje życie. Siedząc samotnie w pokoju próbuje dojść do wniosku, w jaki sposób mam pomoc Marco. Mojemu ukochanemu, który powinien zacząć nową drogę, który powinien się cieszyć, grać w piłkę, a nie siedzieć w ciasnej celi. Był tylko jeden problem. Nie wiedziałam w jaki sposób mam to zrobić. Nigdy nie organizowałam ucieczki z więzienia, nigdy nie przypuszczałam, że będę coś takiego robić. Jednak tym razem muszę, bo ten blondyn o niebieskich oczach jest najlepszym człowiekiem jakiego poznałam w życiu. Taki ciepły, taki kochany, a zarazem tajemniczy i czasem sprawiający wrażenie niebezpiecznego. Ale obiecałam mu, obiecałam to sobie, a gdy usłyszałam te dwa słowa z jego ust, coś pękło. " Kocham Cię ". Poemat, który chciałabym, żebyśmy dalej pisali wspólnie. Jednak czy nam to się uda ? Czy słowa Marco były prawdziwe ? Nie kłamał ? Przecież to nie możliwe, żeby w tak krótkim czasie przestał kochać Isabel.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk przechodzącego połączenia, spojrzałam na wyświetlacz. Lisa, była ona moją przyjaciółką, jedyną, a zarazem najbliższą mojemu sercu. Postanowiłam odebrać.
- Tak - wyszeptałam cicho.
- Rose ! - pisnęła uradowana - myślałam, że coś się stało. Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów ? - spytała z lekkim wyrzutem. Tak, miała rację. Przez ostatnie dwa tygodnie odrzucałam jej połączenia, ale ja po prostu nie umiałam z nikim rozmawiać.
- Lis, przepraszam... Ten ostatni czas był dla mnie bardzo trudny. Nie widziałam co mam robić, nie chciałam obarczać cie moimi problemami, bo wiem, że i tak masz dużo pracy - panna Pole była redaktorką naczelną w jednym z czasopism w Dortmundzie.
- Green ! - krzyknęła. - Przecież wiesz, że zawsze możesz zadzwonić do mnie z każdym problemem. Mam przyjechać ? - spytała z nutką nadziei w głosie.
- Tak - powiedziałam i rozłączyłam się. Wiem, że ta rozmowa nie będzie należała do łatwych, ale czy moje życie jest łatwe ? Nie, ale Lisa może pomóc mi coś w nim zmienić...




Leżałem na łóżku w mojej sali w szpitalu i wpatrywałem się w sufit. Było mi smutno, Rose jeszcze dzisiaj mnie nie dowiedziała i patrząc na dzień za oknem, dzisiaj już raczej się to nie stanie. Czyżby się rozmyśliła ? Postanowiła mnie zostawić ? Chyba bym tego nie przeżył. Rose jest dla mnie najważniejsza, czuje do niej coś więcej niż przyjaźń. Do mojej sali wszedł lekarz, który podał mi jakieś leki, a potem usiadł na krześle obok.
- Panie Reus, dzisiaj przyszedł do nas list z sądu z prośbą o widzenie - powiedział.
- A kto chce się ze mną zobaczyć ? - spytałem i popatrzyłem na moje pokryte bliznami nadgarstki.
- Pan Mario Götze.

I wtedy mnie zatkało. Mario. Mój przyjaciel. Brat, który wyparł się mojej osoby, gdy dowiedział się o zbrodni. Uwierzył komuś innemu, a nie mi. Uwierzył, a teraz tak po prostu po tym wszystkim chce się ze mną widzieć.

- Wyraża pan zgodę ? - spytał mężczyzna, o którego obecności całkiem zapomniałem.
- Tak - odpowiedziałem automatycznie.
- Pan Götze będzie tu za godzinę - powiedział i wyszedł.




- Kochanie, nie płacz - Lisa przytuliła mnie do piersi.
- Lis, co ja mam zrobić ? - spytałam.
- Kochanie, powiedz, wierzysz mu ? - spytała.
- Tak, wierzę. On nie mógłby tego zrobić, jest dobry, kochany. Ufam mu.
- Kochasz, prawda ?
- Oh Lisa, tak. Kocham go. Uwielbiam jego śmiech, nienawidzę jego smutku, nie mogę patrzeć na jego nadgarstki - płakałam. Przed oczami stanął mi obraz piłkarza w kałuży krwi.
- Ale nie można prawnie udowodnić jego niewinności ? - spytała.
- Lisa, tę sprawę prowadził mój ojciec - westchnęłam.
- To co to za problem ? - spytała.
- Rozmawiałam z nim na ten temat, nie chce nawet słowa słyszeć o Marco Reusie - wyzaliłam się.
- Rose, pomysł, kto mógłby cokolwiek o tym wiedzieć ?
- Katherine - wyszeptałam.
- Kim jest Katherine ?
- To siostra Isabel...




- Mario - wyszeptałem widząc przyjaciela siedzącego na krześle. Götze wstał i podszedł do mnie. Nie wiedział jak ma się zachować, jednak po chwili znaleźliśmy się w krótkim uścisku.
- Tak bardzo mi ciebie brakowało - powiedział i gestem dłoni wskazał na dwa fotele stojące pod ścianą. Przez chwilę nie odzywałem się do siebie, jednak postanowiłem to zmienić.
- Po co przyszedłeś ? - spytałem bawiąc się swoimi palcami.
- Ja... ja pomyślałem wszystko. To nie jeśli możliwe, żebyś ją zabił. Tak bardzo ją kochałeś...
-Katherine... - wyszeptałem. Wiedziałem, że mój przyjaciel był skrycie zakochany w siostrze mojej narzeczonej. Ta jednak stałe go odrzucała, mając nadzieję na jakiś gest z mojej strony.
- Co moja mała, słodka Katherine ? - spytał, a ja nie wytrzymując walnąłem pięścią w stół.
- Nic o niej nie wiesz ! - warknąłem.
- Masz rację, ale ona bardzo przeżywa śmierc siostry - powiedział.
- Mario, to ona, to ona zabiła Bellę...



8 komentarzy:

  1. uuu... Mario kocha Katherine... Czy uwierzy Marco,czy będzie wątpił w jej wine? No i co postanowi Rose? Zorganizowałaby ucieczkę? :D akcja nabiera tempa! Pisz szybko kolejny, pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. NO NARESZCIE PĄCZEK ZAWITAŁ DO BLOGA! <3
    Ale za to, że kocha Katherine to mam ochotę mu strzelić w twarz ._. Coś czuję, że słabo mu pójdzie uwierzenie w to, że to Kath zabiła własną siostrę z czystej zazdrości..................
    Ah, Rose i Lisa zorganizują ucieczkę dla Marco, zmienią mu osobowość i wszystko inne, co nie? XD
    Czekam na kolejny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Porywający rozdział, nie da się ukryć. :D
    Trochę smutno mi się zrobiło. Obydwojgu na sobie zależy, ale sytuacja nie pomaga w ich i tak skomplikowanych relacjach.
    Odwiedziny Mario troszeczkę mnie zadziwiły. Ciekawi mnie, jaka będzie reakcja na słowa Marco.
    No krótko mówiąc:
    PIĘKNY STYL PISANIA, PIĘKNY POMYSŁ NA BLOGA, PIĘKNE PRZEDSTAWIENIE SWOICH MYŚLI W FORMIE PISEMNEJ I JESZCZE PIĘKNIEJSZE KREOWANIE POSTACI <3
    Zakochałam się w tym blogu. ^^
    Czekam na kolejny rozdział i serdecznie zapraszam do siebie. :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeju piękne!
    Czekam z niecierpliwością na nn.
    Biedy Reus:c

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhu ale sie dziejr. Swietny rozdzial. Czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział czekam z niecierpliwością na nexta liczę, że dodasz go jak najszybciej. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Krótko i zwięźle poprostu super

    OdpowiedzUsuń