sobota, 27 grudnia 2014

VIII "Bałam się "


" Nie śmierć rozdziela ludzi, tylko brak miłości "



Rose była tak bardzo zdezorientowana. Nie wiedziała jak ma się zachować, co myśleć. Jeszcze kilka godzin temu uważała, że Marco, jej ukochany jest pogrążony w żałobie po stracie ciężarnej narzeczonej. Tymczasem ta sama dziewczyna stoi przed nią i przed jej przyjaciółką, z którą ucina sobie przyjacielską pogawędkę. Green się bała, naprawdę bała się, że to jakiś podstęp, że Katherine podszywa się pod swoją siostrę i zaraz wpędzi ją do grobu. Dyskretnie wyciągnęła telefon z kieszeni i wysłała krótką wiadomość do ojca.
" Mam kłopoty, to nie żart "
Nie dodała nic więcej. Wiedziała, że zdoła namierzyć jej telefon. Pytanie tylko czy zdąży przeczyta jej sms na czas...
- Heather, proszę wejdźcie do salonu, nie będziecie przecież czekały w holu - uśmiechnęła się brunetka i gestem dłoni ponagliła dziewczyny.
Gdy usiadły Lisa odezwała się. - Powiedz mi jak to możliwe, że Kat nigdy nie wspominała o tak fantastycznej siostrze - Lisa uśmiechnęła się do niej szeroko i prawie... szczerze ? Czyżby zdawała sobie sprawę z całego tego zamieszania ?
- Oh, tak naprawdę Kat ma dwie siostry, a właściwie miała... Blair, moja bliźniaczka kilka miesięcy temu popełniła samobójstwo. Była chora, bardzo chora i nie radziła sobie z tym. Ja zresztą też byłam chora, ale na szczęście wyleczono mnie - uśmiechnęła się smutno. - Strasznie mi jej brakuje, to co nas łączyło nigdy nie będzie przypominało mojej relacji z Katherine, dużo się kłócimy.
- Bello, jeśli można spytać, na co byłaś chora ? - w tym momencie pierwszy raz włączyłam się do rozmowy.
- Oczywiście, nie krępuj się. Miałam białaczkę, ale na szczęście udało mi się pokonać tego gada, który we mnie siedział. Szkoda tylko, że w tym czasie straciłam dwie tak bliskie mi osoby - zasmuciła się, a Rose wiedziała juz jaka będzie jej odpowiedz.
- Najpierw straciłam najlepszego faceta pod słońcem. Nazywał się Marco i grał w miejscowej drużynie. Może go kojarzycie. Przed wyjazdem do kliniki w Paryżu prosiłam Kat, aby wszystko mu wyjaśniła i błagała, żeby na mnie zaczekał. On tylko wyśmiał ją i powiedział, że już nic dla niego nie znaczę. To był pierwszy cios. A potem Blair się powiesiła. Ta wiadomość wplątała mnie w depresję. Nic nie jadłam, nie chciałam się leczyć, chciałam tylko zapaść w długi, głęboki sen, z którego więcej się nie obudzę - po policzkach Isabel pociekły łzy. Rose zrobiło się jej żal, naprawdę. Nie zmieniało to jednak faktu, że musi powiedzieć jej cała prawdę, prawdę, którą zataiła Katherine.
- Iso, ja... Ja znam Marco, wiem gdzie on teraz jest - wyszeptała cicho Rose, nerwowo bawiąc się rękoma. Myślała, że się rozpłacze. Zaraz jej życie straci całkowity sens, straci Reus'a.
- Co ? Błagam powiedz mi co się z nim dzieje - jej smutne oczy ożywiły się i teraz Green była pewna. Ta dziewczyna, Isabel, nigdy nie przestała kochać piłkarza. Co więcej, była nawet gotowa do niego wrócić.
- Jest w więzieniu, zastał oskarżony o zabójstwo - wyszeptała.
- Czyje ? - dziewczyna złapała się ze zdenerwowania za serce, czy to był na pewno dobry moment na tę wiadomość ?
- Twoje.



***

Tymczasem Thomas Green siedział w jednym z policyjnych aut i strasznie martwił się o swoją córkę. Ostatnio zauważył, że Rose dziwnie się zachowuje, ale nie miał czasu z nią o tym porozmawiać. Ciągle przesłuchania i rozprawy. Po śmierci żony całkowicie wdał się w wir pracy, zapomniał o swojej rodzinie... Poza tym córka nie odzywała się do niego od dłuższego czasu, od czasu rozmowy na temat Reus'a. Nie rozumiał dlaczego Rosie go broniła, przecież to zwykły morderca. Człowiek bez uczuć. Choć może... Może się pomylił, a jego córka doszła do jakiś ważnych informacji, którymi chciała się z nim podzielić. Może za wcześnie spisał go na straty. Od razu uznał go za winnego, nie dał mu tego, czego jego córka daje każdemu. Nie dla mu szansy.
- Tom, jesteśmy na miejscu - jego kolega, policjant zatrzymał samochód przed małym, beżowym domem. Wszyscy z trzech policyjnych samochodów wyszłi i skierowali się w stronę drzwi, które były otwarte. Weszli do środka. Thomas w salonie dostrzegł trzy dziewczyny. Rose i Lisę, przyjaciółkę jej córki, a obok na kanapie siedziała... nie to nie możliwe. Po chwili usłyszał głos.
- Tato, poznaj Isabel Marie Smith. Dziewczynę, którą rzekomo zabił Marco Reus...c.d.n.

wtorek, 23 grudnia 2014

VII " It's Impossible "








"Do­piero późną nocą, przy szczel­nie zasłoniętych ok­nach gry­ziemy z bólu ręce, umiera­my z miłości."


Perspektywa Marco

- To ona Marco, to ona zabiła Isabel. Katherine zabiła Belle - powiedziałem patrząc przyjacielowi w oczy. Nagle jego dobry humor gdzieś zniknął. Mario zbladł, jego chłopięca twarz nabrała surowego wyrazu, a do oczu wdarła się nutka... żalu, a może jednak pogardy ?
- Nie wierzę Ci Marco - powiedział i podniósł się z krzesła - Kat nie zrobiłaby czegoś takiego. Isabel była jej ukochaną siostrą. Jakub możesz w ogóle tak kłamać ? - spytał i z rozczarowaniem pokręcił głową.
- Do cholery jasnej, dlaczego mi nie wierzysz, Mario ? Isa była w ciąży, powiedziała o tym Kat, ta z zazdrości ją zabiła. Przyznała mi się Mario, sumienie nie dawało jej spokoju - chciałem do niego podejść, ale odetchnął mnie.
- Marco, jesteś cholernym sukinsynem. Może to jednak ty ja zabiłeś, co ? - syknął złośliwie - Przyznaj się, nie chciałeś tego dziecka, nie chciałeś babrać się w pieluchach. Przecież to oczywiste, że zawsze wolałeś te swoje dzięki i narkotyki.
- Mario... - chciałem coś powiedzieć, ale mi przerwał.
- A to Rose co do mnie przyszła ? Co jej powiedziałeś, że ci uwierzyła ? A może ją pieprzysz, przecież jesteś zdolny do wszystkiego - zaśmiał się, a ja juz nie mogłem wytrzymać. Jak on mógł obrażać Rose ?
- Wynos się ! Wynocha ! - krzyknąłem - Idź do Kat, jesteście siebie warci. Tylko wiesz co ? ONA CIĘ NIE CHCE. Zrobiłaby wszystko bym tylko dobrał się jej do majtek - powiedziałem i wyszedłem z sali spotkań.
W tym momencie moja przyjaźń z Mario runęła nieodwracalnie.

 

Wiedziała, że nie może działać impulsywnie, jednak coś, pewna świadomość nie pozwalała jej umysłowi choć na chwilę się odprężyć. Ta dziewczyna coś wiedziała, Katherine musiała coś wiedzieć i Rose była tego pewna. Chciała jak najszybciej z nią porozmawiać, wypytać o wszelkie szczegóły.
- Rose, błagam, musisz się uspokoić - Lisa dotknęła jej ramienia, przypuszczała jednak, że jej prośby i nalegania nic nie dadzą. Green była bowiem osobą, do której nic nie docierało, gdy ustaliła sobie punkt wyjściowy.
- Tak Lisa, wiem - rzuciła wymijająco nawet na nią nie patrząc.
- Rose, pamiętaj, że od tego spotkania zależy przyszłość Marco, wasza przyszłość - na te słowa młoda psycholog zarumieniła się, jeszcze nigdy nikt nie użył wobec niej i piłkarza zwrotu "wy", "wasza". To było trochę dziwne, zważywszy na to, że nie wiedziała czy jego uczucia są prawdziwe. Jednak podobało jej się to. Podobał jej się aspekt spędzenia przyszłości z Marco. Bo przecież kochała go, prawda ? W jego towarzystwie czuła się inaczej, czuła się szczęśliwsza, a przede wszystkim po raz pierwszy czuła się potrzebna...
- Lisa błagam Cię, to trochę krępujące, po prostu wejdźmy do środka. Obiecuję, że będę uważać - pociągnęłam ją za rękę w stronę domu o numerze 34, a gdy byłyśmy pod drzwiami, zawahałam się. Czy to na pewno dobre rozwiązanie ? Było już jednak za późno. Jej przyjaciółka wcisnęła guzik dzwonka, a Rose mogła już usłyszeć ludzkie kroki zbliżające się do nich. Jej serce zaczęło bić szybciej, chciała uciec, ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła przed nimi śliczna dziewczyna o dużych oczach i pełnych ustach.
- Dzień dobry - zaczęła Lis - Nazywam się Heather Muller, a to moja przyjaciółka Marie Smith. Czy moglibyśmy chwilę z panią porozmawiać, Katherine ? - dziewczyna spojrzała na nas przestraszona, jednak po chwili jej mowa wróciła.
- Oh, Katherine to moja siostra, ja nazywam się Isabel, Bella. Ale zapraszam do środka, Kat zaraz powinna wrócić - w tym momencie nogi Rose w odmówiły posłuszeństwa.
Przecież to niemożliwe... Green spojrzała na swoją przyjaciółkę z przerażeniem, jednak ta weszła juz do środka.




Hej kochane ! 
Jak minęły Wam ostatnie tygodnie ? U mnie wszystko dobrze. Chyba wreszcie wrócę ponownie do pisania, brakuje mi tego, a przede wszystkim sprawia mi to wielką przyjemność. 
Jesteście zaskoczone dzisiejszym zakończeniem ?
Czy to rzeczywiście Isobel, a może ktoś kto podszywa się pod jej osobę.
Przepraszam, że rozdział jest taki krótki, postaram się żeby następny był dużo dłuższy. 

POJAWI SIĘ ON DOPIERO JAK BĘDZIE TUTAJ 7 KOMENTARZY !

Chciałabym wam jeszcze życzyć Wesołych Świąt wśród rodziny i wielu prezentów pod choinkę : 

Zostawiam was w towarzystwie Naszego Blondaska <3 Myślicie, że Marco przejdzie do Realu jeszcze w tym okienku :(

Pozdrawiam, Nat !

środa, 3 grudnia 2014

...

Przepraszam Was bardzo, ale z dniem dzisiejszym muszę zakończyć moją przygodę z pisaniem. W moim życiu zabrakło inspiracji, nie mam weny. Kołatają mną sprzeczne emocje i nie chcę pod wpływem impulsu dodać rozdziału, który zniszczy wszystko to co sobie zaplanowałam na początku. W tym momencie umiem pisać tylko czarne scenariusze, ale chyba nikt nie chce, żeby historie Rose i Eleny zakończyły się w ten sposób. Przepraszam jeśli was zawiodłam... Jak na razie moja decyzja jest niezmienna, wiem że będę tego żałowała, ale obiecuję Wam, że nie przestanę próbować i w końcu napisze dla Was coś sensownego i godnego uwagi. Obiecuję też, że wrócę, o ile będziecie chciały jeszcze czytać moją marną twórczość.

Żegnam się z Wami teraz, trzymajcie się ciepło !