***
" Tak mi smutno bez niego... "
Myślałam, że już nigdy nie wrócisz. Ten koszmar... Jak mogłeś mnie na niego narazić ? Otwieram moje ciężkie powieki, a wtedy znowu go przeżywam. Zaczynam krzyczeć, miotać się po zimnej podłodze. Chce znowu zasnąć !
- Alison, uspokój się ! - krzyczy na mnie, a następnie unieruchamia mnie swoimi silnymi ramionami.
Zaczynam płakać, nic innego nie przychodzi mi do głowy. Chcę przenieść się do przeszłości. Chcę powrócić do życia, jakie wiodłam przez ostatnich kilka lat. Z NIM przy moim boku...
- Cicho malutka, cicho... - szepcze mi do ucha. Wsłuchuję się w tę melodię, która jest niczym kołysanka. Znowu próbuję zamknąć oczy, jednak on nie pozwala mi na to. Bierze mnie na kolana i buja na nich lekko. Wiem, że jest zawiedziony. To wszystko moja wina. Zraniłam go...
- Przepraszam... - szepczę cicho, jestem jednak pewna, że to usłyszał. Wzdycha ciężko. Wiem, że zaraz zacznie się poważna rozmowa.
- Dlaczego Alison ? Dlaczego to zrobiłaś ? - gdy pyta, bierze do ręki moje nadgarstki. Palcami przesuwa lekko po świeżych nacięciach. Syczę z bólu jaki mi zadał. Nie, to przecież ja. Sama zgotowałam sobie taki los, nie żałuję jednak tego. Nigdy nie żałowałam...
- Chciałam go zobaczyć -szepczę - Tęsknię za nim. Tylko w ten sposób mogę choć na chwilę... przenieść się do przeszłości. Chciałabym, żeby znowu przy mnie był - uśmiecham się gorzko. Patrzę na twarz chłopaka i nic nie mogę z niej wyczytać. Jego pięknie, zielone oczy były teraz zamknięte, niczym puszka tajemnic.
- Nie możesz tego robić Ali - czule głaszcze mnie po policzku - nie możesz mnie zostawić, nie teraz kiedy najbardziej Cię potrzebuję. Nie mogę patrzeć jak cierpisz, ale Alison... On już nie wróci. Josh nie żyje - zanoszę się szlochem. To co mówi jest czystą prawdą, jednak jak może ? Przez tych kilka miesięcy nikt nie wypowiedział przy mnie tych dwóch słów. W tym momencie odebrał mi nadzieję.
- Nie możesz się okaleczać, nie możesz brać tylu prochów. To pewnego dnia Cię zabije Alison ! - znowu zaczyna krzyczeć, nie mam już siły na dalsze rozmowy. Moja głowa chyba zaraz pęknie.
- Może tego właśnie chcę, nie sądzisz Eden ?
***
" Momentami tak trudno złapać oddech..."
Czuję ciepło na moim ciele. Jego ręce błądzą po nagiej skórze. Pocałunki jakimi mnie obdarza, sprawiają, że zapominam o całym, otaczającym mnie świecie. Jest mi tak dobrze, nie zmieniłam bym tej chwili na żadną inną.
- Kocham Cię - szepczę, a chwilę potem mogę dostrzec jego uśmiech. Przyciąga mnie mocno do siebie, a ja czuję się bezpiecznie. Wiem, że przy nim zupełnie nic mi nie grozi. Jestem szczęśliwa.
- Też Cię Kocham Rose. Jeszcze nigdy nie obdarzyłem kogoś tak wielkim uczuciem - słyszę i lekko się uśmiecham, wierzę w każde jego słowo. Ian nigdy by mnie nie skrzywdził.
- Rose ? - lekko gładzi mnie palcami po ramieniu, przyjemny dreszcz przechodzi po moim ciele.
- Tak ?
- Powiesz mi kiedyś ? - spytał, a w jego głosie słyszałam nutkę smutku. Już wiedziałam czego tak pragnie się dowiedzieć, zawsze próbował. Ja jednak nie jestem jeszcze gotowa, aby rozmawiać o Marco...
- Ian... Nie możesz na razie przyjąć wersji, którą zawsze ci opowiadam ? - spytałam, mój głos lekko się łamał. Wiem, że ranię go moimi kłamstwami, jednak nic nie mogę na to poradzić.
- Bo nie wierzę, że przyjechałaś tu tylko ze względu na pracę, Rose - podnosi lekko głos - Co takiego zdarzyło się w Dortmundzie, że chcesz tak usilnie wyrzucić to z pamięci ? Kto Cię skrzywdził kochanie ? - przed oczami staje mi Marco. Jego zszokowana twarz, na której po chwili maluje się ból. To nie on mnie skrzywdził, to ja to zrobiłam.
- Był ktoś - szepnęłam.
- Kochasz go jeszcze ? - pyta cicho.
***
- Hej - wita mnie pocałunkiem w policzek.
- Hej - odpowiadam i próbuję się uśmiechnąć, ale wychodzi mi z tego jedynie grymas.
- Co się stało ? - pyta gdy samochód "płynie" juz po ulicach Londynu.
- Powiedziałam mu o Marco... - samo wypowiedzenie tego imienia sprawia, że w moich płucach na chwilę zaczyna brakować tlenu.
- Rose, nie możesz wiecznie zadręczać się przeszłością. Chcę, żebyś była szczęśliwa, a jeśli nie zapomnisz, nie będziesz - tak ma rację, to jednak nie jest takie proste na jakie wygląda. Zapomnienie, jest odkupieniem. Ono nie przychodzi do takich osób jak ja.
- Eden, nie rozmawiamy o mnie, błagam... Powiedz mi, co u ciebie ? - chcę zmienić temat i udaje mi się to. Hazard nigdy nie nalega, wie kiedy przestać i to najbardziej w nim kocham.
- Chyba się zakochałem - wypala, a ja niemal krztuszę się powietrzem. Hazard zakochany ? Coś mi tutaj nie pasuje.
- Co ? - pytam, a on się śmieje się spoglądając na moją twarz. - To aż tak dziwne ? - pyta.
- Halo, rozmawiamy tutaj o Tobie ! Wiecznym imprezowiczu, który zmienia dziewczyny częściej niż skarpetki. Skąd ta zmiana ? - chłopak chwile waha się z odpowiedzą.
- Może po prostu dorosłem, a przynajmniej tak mi się wydaje - wzrusza ramionami, a to sprawia, że chcę wiedzieć więcej.
- Kim ona jest ? - tak wiem, moja ciekawość nie zna granic, no ale przecież to mój przyjaciel. To oczywiste, że chce uczestniczyć w całym ego życiu, tym miłosnym też.
- Pamiętasz jak kiedyś opowiadałem Ci o tej dziewczynie, którą prawie przejechałem ? - spytał, a ja zaczęłam wertować wspomnienia.
- Mówisz o Alison ? - on tylko pokiwał głową i momentalnie spochmurniał. - A więc co jest z nią nie tak ? - pytam.
- Ona nie jest normalną dziewczyną, ma dużo problemów.
- Każdy z nas je ma -mówią, on jednak śmieje się ironicznie.
- Czy ty tez chcesz się zabić przez okrągłe dwadzieścia cztery godziny na dobę ? - pyta, ale nic już nie odpowiadam, pojechaliśmy właśnie pod stadion.
- Wrócimy do tej rozmowy - mówię wychodząc z samochodu.
Byłam trochę zmartwiona zachowaniem Eden'a, znam go już ponad dwa lata i jeszcze nigdy nie przydarzyła mu się taka sytuacja. Nigdy nie był zakochany, zdarzały mu się jedynie przelotne romanse. A tu nagle coś takiego... Kilka razy opowiadał mi o Alison, jednak nigdy nie sądziłam...
- Może chcesz, żebym z nią porozmawiała ? - pytał piłkarza, który idzie kilka kroków za mną, na jego twarzy odmalował się smutek.
- Nie wiem czy to byłoby dobre rozwiązanie, Rose - wzdycha. - Ali nikomu nie ufa, ona boi się ludzi...
- Eden... - chcę coś powiedzieć, ale on przerywa mi szybko.
- Rose, naprawdę nie chcę słuchać twoich kazań. Wiem co robię, kochanie - zawsze tak do mnie mówił, gdy chciał coś przede mną ukryć. Wzdycham cicho, ledwie słyszalnie, jednak po chwili wyciągam do niego dłoń, którą chwyta.
- Pamiętaj, że jestem tu od tego, aby Cię wspierać. Jesteś moją najbliższą osobą Eden, nie chcę Cię krytykować, jesteś dorosły i wiesz co robisz. Ja mogę Cię tylko wspierać - przytulam go lekko do siebie
i po chwili rozstajemy się na korytarzu. On udaje się do szatni, a ja do mojego królestwa. Wchodzę do środka, siadam za biurkiem i zaczynam przeglądać dokumentację. Mój spokój nie trwa jednak długo. Słyszę pukanie do drzwi, a chwilę potem widzę sylwetkę Mourinho.
- Dzień dobry Rose - wita mnie i wchodzi do środka.
- Dzień dobry trenerze - uśmiecham się lekko - co pana do mnie sprowadza ? - trochę zdziwiła mnie jego wizyta, trening zaczął się jakieś piętnaście minut temu.
- Chciałem Cię poinformować, że podpisaliśmy kontrakt z nowym zawodnikiem - nie wiedziałam o co chodzi, prezes nie planował przecież żadnych transferów.
- Ale jak to ? - pytam - przecież zamknięto wczoraj okno transferowe, poza tym nie słyszałam żadnej wzmianki w mediach.
- Z nowym zawodnikiem spotkaliśmy się wczoraj w nocy, przystał na nasze warunki i już za tydzień pojawi się w zespole. Chciałbym jednak, żebyś wcześniej porozmawiała z nim. Ostatnio ma problemy z policją i alkoholem. Podejmiesz się tego Rose ? - patrzy na mnie wyczekująco.
- Oczywiście, przecież od tego tu jestem - uśmiecham się. - A więc kto jest tym szczęściarzem ?
- Marco, Marco Reus - mówi, a ja przestaję oddychać. Nie, błagam to nie może się darzyć. To sen. Nie przetrwam tego kolejny raz...
NEXT = min. 9 komentarzy