" Ciągle marz, nie przestawaj oddychać, zwalcz te demony
i sprzedaj swoją duszę, a nie całego siebie.
Jeśli zobaczą to kiedy będziesz spał, spraw, by odeszli.
I już nawet nie mogę zobaczyć czy to tam jest, już nie..."
i sprzedaj swoją duszę, a nie całego siebie.
Jeśli zobaczą to kiedy będziesz spał, spraw, by odeszli.
I już nawet nie mogę zobaczyć czy to tam jest, już nie..."
***
Perspektywa Marco
- Katherine, co ty tutaj robisz ? - spytałem bez ogródek.
- No cóż, liczyłam na milsze powitanie - uśmiechnęła się leniwie.
- Kat, spytałem się o coś - burknąłem. Naprawdę nie rozumiałem motywu wizyty siostry mojej narzeczonej.
- Marco, chciałam Cię przeprosić - zaczęła i spojrzała na mnie swoimi smutnymi oczami. - To nie miało tak wyglądać. Miriam być razem, tak bardzo tego pragnęłam - zaczęła nerwowo bawić się swoimi palcami.
- O czym tu mówisz ? - spytałem nie rozumiejąc o co jej chodzi - Katherine, coś ty zrobiła ? - ta dziewczyna zawsze była dziwna i nieprzewidywalna, ale nigdy aż tak.
- Ona mi powiedziała. Oh Marco, miałeś zostać ojcem, wtedy nie byłoby dla nas szansy. Jesteś młody, powinieneś się bawić, trenować, a nie siedzieć w pieluchach.
- Marco - wyszeptała, po jej policzku pociekła pojedyncza łza. - Ja nie wytrzymałam. Kochanie, ona na Ciebie nie zasługiwała. To ja powinnam być przy tobie, wspierać - nie mogłem uwierzyć w jej słowa.
- Katherine...
- To ja, to ja ją zabiłam. Upozorowałam samobójstwo. Kochanie, znalazłeś się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.
- Zabiłaś ją ! Zabiłaś Bellę i moje dziecko ! - wydarłem się, po moich policzkach ciekły strugi łez.
- Marco, przepraszam... - chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałem.
-Wynoś się ! Jesteś zwykłą suką ! Zgnij w piekle - powiedziałem i opuściłem pokój wizyt. Mój świat całkowicie się zawalił. Najbliższa osoba mojej narzeczonej tak po prostu ją zamordowała. Ją i moje malutkie dziecko. Mojego Reusa, moje maleństwo. Katherine, coś ty zrobiła ?
***
Kilka godzin później
Perspektywa Rose
Właśnie szłam przez korytarz więzienny, który miał zaprowadzić mnie do celi Reusa. Gdy już tam byłam, z kieszeni wyjęłam klucze i otworzyłam kraty. Blondyn leżał na pryczy, wydawało mi się, że śpi. Jednak gdy podeszłam bliżej na podłodze dostrzegłam kałuże krwi. Szybko pobiegłam do niego i zaczęłam nim potrząsać.
- Marco, Marco - nie reagował, był nieprzytomny. - Pomocy ! - krzyknęłam. - Niech ktoś mi pomoże ! - po moim policzku pociekła łza. Tak bardzo się bałam, tak bardzo się bałam, że przytyłam za późno. Reus, nie... nie rób mi tego.
Po chwili do celu wpadło dwóch strażników. Gdy zobaczyli o co mi chodzi wzięli chłopaka za kończyny i zanieśli go do więziennego szpitala. Cały czas podążałam za nimi krok w krok. Jeśli coś pójdzie nie tak ? Jeśli mój ukochany odejdzie z tego świata ? Jeśli mnie zostawi ? Nie wytrzymam tego, nie dam rady żyć bez niego. Bo choć wcześniej nie chciałam się do tego przyznać, to teraz mogłam. Jestem nieodwołalnie zakochana w Marco Reus'ie.
***
Godziny mijały, a ja wciąż siedziałam przed salą, do której zabrano mojego ukochanego. Nie wiedziałam co się dzieje, jeszcze nikt nie wyszedł na zewnątrz. Byłam przerażona, bałam się, że coś pójdzie nie tak, że blondyn odejdzie zostawiając mnie samą. Dla mnie jego śmierć byłaby tragedią, której nie umiałabym przeżyć po raz drugi. Gdy miałam dziesięć lat moja mama umarł. Była chora na białaczkę. Chemioterapia nie pomogła, a w tamtych czasach banki szpiku kostnego nie działały tak sprawnie jak dzis. Jej śmierć bardzo na mnie wpłynęła. Przez wiele miesięcy prawie wcale się nie odzywałam, nic nie jadłam, miałam depresję. Mój tata też nie poradził sobie z wiadomością o odejściu ukochanej osoby. Zaczął pić, rzucił pracę, wpadł w alkoholizm, uzależnił się od nikotyny. Otrząsnął się dopiero po roku, gdy sąd rodzinny zagroził pozbawieniem go praw rodzicielskich. Zawsze był surowym ojcem. Nigdy nie pozwalał mi na zbyt dużo. Wyjście na imprezę ? Nie. Chłopak ? Nie. Nocowanie u przyjaciółki ? Nie.
Chciał chronić mnie za wszelką cenę, choć czasem zachowywał się zbyt opiekuńczo. Pewnie gdyby dowiedział się co czuje i jakie plany mam związane z Reus'em, zamknął by mnie w domu i wypuścił dopiero wtedy, gdyby mi przeszło.
- Panienko Rose - usłyszałam głos Sharon, tutejszej pielęgniarki, która właśnie wyrwała mnie z zamyślenia. - Doktor Kraft chce z panią porozmawiać - powiedziała i wróciła z powrotem do sali, w której - jak mi się wydawało - leżał Marco. Wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę gabinetu, gdzie urzędował lekarz więzienny. Zapukałam, a gdy usłyszałam "proszę" weszłam do środka.
- Dzień dobry - powiedziałam do doktora widząc go siedzącego przy biurku.
- Dzień dobry, Rose - przywitał się i wskazał miejsce naprzeciw siebie. - Chciałem z Tobą porozmawiać o Marco, zapewne wiesz, że próbował popełnić samobójstwo. Znalazłaś go w samą porę, jeszcze kilka minut i wykrwawiłby się na śmierć. Miał szczęście, że się zjawiłaś. Jednak cały czas zastanawiam się nad tym motywem. Rose, wiem, że często z nim rozmawiasz dość często. Powiedz, nie zauważyłaś ostatnio, żeby jakoś dziwnie się zachowywał - spytał i przyjrzał się uważnie.
- Tak, rozmawiam z nim codziennie, ale zachowywał się normalnie, nie zauważyłam nic niepokojącego - odparłam, nie rozumiejąc o co mu chodzi, nie rozumiałam decyzji Marco. Dlaczego blondyn chciał to zrobić ?
- A wiedziałaś o jego dzisiejszej wizycie ? - pokazał mi na laptopie nagranie z monitoringu. Widziałam tam Marco z jakąś kobietą. Była piękna, skądś ją kojarzyłam. Katherine... siostra Isobel.
Co ona tu robiła ? Nagranie zostało przewinięte, kłócili się, Marco płakał, krzyczał, a potem wyszedł z pomieszczenia.
- Panie doktorze, jak on się teraz czuje ? Czy mogę go zobaczyć ? - spytałam zrozpaczona. Jeśli ta nędzna Katherine popchnęła Reusa do tego kroku, zabije ją.
- Miał transfuzję krwi, teraz jest jeszcze nie przytomny, ale jeśli chcesz, możesz do niego iść. Sala 12.
- Dobrze dziękuję - udałam się do sali piłkarza.
Leżał na łóżku, taki bezbronny, nie ruszał się. Usiadłam na krześle, wzięłam go za rękę.
- Marco, kochanie... jesteś dla mnie najważniejszy, obiecuję, za tydzień będziesz już na wolności...
Next = 12 komentarzy
co za.... tępa i głupia kobieta! Jak można zabić własną, ciężarną siostre?! Ona jest chora psychicznie! Od razu nie pasowało mi ,,samobójstwo", coś mi się nie zgadzało a teraz wyszło szydło z worka :o jestem w szoku... dobrze, że Rose znalazła się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie :) skorą są nagrania z kamer... to może udałoby się odtworzyć ich rozmowę? Przecież ta kobieta? Nie to jest potwór... ten potwór się przyznał do tego co zrobił, no i można by to wykorzystać w sądzie, jako zeznania... wtedy Marco był by ,,czysty"... pisz szybko kolejny, życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTeraz to się zdenerwowałam.
OdpowiedzUsuńCiekawie to poukładałaś. ;)
Jestem ciekawa kolejnych losów.
Rose wydaje się być bardzo zakochana w Reusie. Widać tutaj idealnie, jak wpływają codzienne rozmowy na kontakt z innymi ludźmi.
Intryguje mnie też to, w jaki sposób Marco opuści więzienie i jak Rose przekona sąd o jego niewinności.. ^^
Czekam na nn. :*
Buziaki :*
Och jak cudownie. Więcej, więcej i jeszcze raz więcej rozdziałów dodawać prosze..bo czuje niedosyt :))
OdpowiedzUsuńOch Reus, cóż się z Tobą dzieje...
Och dlaczego taki krótki?!
OdpowiedzUsuńTak bym chciała, żeby Reus już wyszedł z tego więzienia. No bez kitu ta Katherine na serio mnie zdenerwowała.
Czekam na nn
To opowiadanie jest świetne. Naprawdę dobry pomysł. I muzyka jet przecudowna.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to Katherina zachowała się jak ostatnia szuja. Mimo tego i tak nie darzę żony Reus'a sympatią. W zasadzie sama nie wiem czemu, mam wrażenie że nie do końca była porządną osobą. Co do Naszej pani adwokat liczę, że wyciągnie Marco z tego bagna. Biedny :c Aż serce boli jak się czyta co On tam wyprawia.
Czekam na nn <3
W międzyczasie zapraszam na mojego nowego bloga. Pojawił się już prolog:
Usłyszał tylko huk zamykanych drzwi i gdy już spojrzał za siebie to nikogo nie było. Odeszła. To nie była chwilowa wymiana słów jak w zwykłym normalnym związku. To już był koniec, definitywny koniec. Brunet sam do tego doprowadził. Wierzył głęboko w to, że dobrze czyni lecz czy sam nie był zbyt zazdrosny i zbyt uległy wpływom innych ludzi? Czy nie został zaślepiony przez anonimowo wirtualne człowieczeństwo które jest pełne zazdrości i obraża inne osoby, które są rozpoznawalne? Ktoś w tej historii zwyczajnie się pogubił. Kto? To się jeszcze okaże.
http://zakazany-romans.blogspot.com/
To jest genialne ;o Cudowny blog i nieziemski rozdział. po prostu nie idze tego opisać słowami no! ;D
OdpowiedzUsuńKatherina to zimna suka, przez nią Marco siedzi teraz w więzieniu, najprawdopodobniej zniszczył swoją karierę, stracił przyjaciół i rodzinę. No zabiła bym po prostu ja. Biedny Marco mam nadzieję że szybko dojdzie do siebie i wreszcie wyda się że to nie on zabił swoją narzeczoną. Czekam na kolejny ;**
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Boże, kocham to, no cudne, cudowne <3
OdpowiedzUsuńGod, Katherine jaka piczka, jak można tak zrobić :oo
I jeszcze przez nią Marco siedzi w więzieniu ;-;
Mam nadzieję, że Marco szybko się pozbiera i że go wypuszczą :(((
zapraszam do siebie :)
http://mercedesycristiano.blogspot.com/2014/09/rozdzia-vii.html
Zapraszam:http://thestory-is.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńFajny rozdział next ;)
CZEMU JA DOPIERO TERAZ SIĘ DOWIEDZIAŁAM O TYM BLOGU?!
OdpowiedzUsuńJejciu, biedny Marco, co musiał przejść :(((((((((((((((
A Katherina... Brak mi na nią słów... Niech zgnije w piekle, tam jej miejsce. Chociaż nie, ja idę do piekła. Niech w czyśćcu skończy! :v
Szkoda, że takie króciutkie rozdziały! Ja potrzebuję więcej tego bloga!
Czekam na kolejny <3
P.S. Zapraszam do mnie ;) miloscponad-wszystko.blogspot.com