http://i-have-got-my-faith.blogspot.com/
piątek, 13 marca 2015
Kochane !
Przez ostatnie kilka tygodni staram napisać się dla Was nowy rozdział
na bloga o Elenie lub Rose, ale szczerze przyznam, że słabo mi to
wychodzi. Mam jakieś barki weny dotyczące tych opowiadań, jednak w
między czasie przyszedł mi pomysł na nową historię. Opublikowałam już
bohaterów, jednak jeśli obserwujecie mnie np. w Google+ nie otrzymacie
takiej informacji, gdyż blog jest pisany z innego profilu. Mam nadzieję,
że wpadniecie i coś skomentujecie, bo naprawdę potrzebuję Waszego
wsparcie.
http://i-have-got-my-faith.blogspot.com/
Wasza Natalia
http://i-have-got-my-faith.blogspot.com/
czwartek, 19 lutego 2015
II " If you love me hardcore, than don't go away... "
***
" Tak mi smutno bez niego... "
Myślałam, że już nigdy nie wrócisz. Ten koszmar... Jak mogłeś mnie na niego narazić ? Otwieram moje ciężkie powieki, a wtedy znowu go przeżywam. Zaczynam krzyczeć, miotać się po zimnej podłodze. Chce znowu zasnąć !
- Alison, uspokój się ! - krzyczy na mnie, a następnie unieruchamia mnie swoimi silnymi ramionami.
Zaczynam płakać, nic innego nie przychodzi mi do głowy. Chcę przenieść się do przeszłości. Chcę powrócić do życia, jakie wiodłam przez ostatnich kilka lat. Z NIM przy moim boku...
- Cicho malutka, cicho... - szepcze mi do ucha. Wsłuchuję się w tę melodię, która jest niczym kołysanka. Znowu próbuję zamknąć oczy, jednak on nie pozwala mi na to. Bierze mnie na kolana i buja na nich lekko. Wiem, że jest zawiedziony. To wszystko moja wina. Zraniłam go...
- Przepraszam... - szepczę cicho, jestem jednak pewna, że to usłyszał. Wzdycha ciężko. Wiem, że zaraz zacznie się poważna rozmowa.
- Dlaczego Alison ? Dlaczego to zrobiłaś ? - gdy pyta, bierze do ręki moje nadgarstki. Palcami przesuwa lekko po świeżych nacięciach. Syczę z bólu jaki mi zadał. Nie, to przecież ja. Sama zgotowałam sobie taki los, nie żałuję jednak tego. Nigdy nie żałowałam...
- Chciałam go zobaczyć -szepczę - Tęsknię za nim. Tylko w ten sposób mogę choć na chwilę... przenieść się do przeszłości. Chciałabym, żeby znowu przy mnie był - uśmiecham się gorzko. Patrzę na twarz chłopaka i nic nie mogę z niej wyczytać. Jego pięknie, zielone oczy były teraz zamknięte, niczym puszka tajemnic.
- Nie możesz tego robić Ali - czule głaszcze mnie po policzku - nie możesz mnie zostawić, nie teraz kiedy najbardziej Cię potrzebuję. Nie mogę patrzeć jak cierpisz, ale Alison... On już nie wróci. Josh nie żyje - zanoszę się szlochem. To co mówi jest czystą prawdą, jednak jak może ? Przez tych kilka miesięcy nikt nie wypowiedział przy mnie tych dwóch słów. W tym momencie odebrał mi nadzieję.
- Nie możesz się okaleczać, nie możesz brać tylu prochów. To pewnego dnia Cię zabije Alison ! - znowu zaczyna krzyczeć, nie mam już siły na dalsze rozmowy. Moja głowa chyba zaraz pęknie.
- Może tego właśnie chcę, nie sądzisz Eden ?
***
" Momentami tak trudno złapać oddech..."
Czuję ciepło na moim ciele. Jego ręce błądzą po nagiej skórze. Pocałunki jakimi mnie obdarza, sprawiają, że zapominam o całym, otaczającym mnie świecie. Jest mi tak dobrze, nie zmieniłam bym tej chwili na żadną inną.
- Kocham Cię - szepczę, a chwilę potem mogę dostrzec jego uśmiech. Przyciąga mnie mocno do siebie, a ja czuję się bezpiecznie. Wiem, że przy nim zupełnie nic mi nie grozi. Jestem szczęśliwa.
- Też Cię Kocham Rose. Jeszcze nigdy nie obdarzyłem kogoś tak wielkim uczuciem - słyszę i lekko się uśmiecham, wierzę w każde jego słowo. Ian nigdy by mnie nie skrzywdził.
- Rose ? - lekko gładzi mnie palcami po ramieniu, przyjemny dreszcz przechodzi po moim ciele.
- Tak ?
- Powiesz mi kiedyś ? - spytał, a w jego głosie słyszałam nutkę smutku. Już wiedziałam czego tak pragnie się dowiedzieć, zawsze próbował. Ja jednak nie jestem jeszcze gotowa, aby rozmawiać o Marco...
- Ian... Nie możesz na razie przyjąć wersji, którą zawsze ci opowiadam ? - spytałam, mój głos lekko się łamał. Wiem, że ranię go moimi kłamstwami, jednak nic nie mogę na to poradzić.
- Bo nie wierzę, że przyjechałaś tu tylko ze względu na pracę, Rose - podnosi lekko głos - Co takiego zdarzyło się w Dortmundzie, że chcesz tak usilnie wyrzucić to z pamięci ? Kto Cię skrzywdził kochanie ? - przed oczami staje mi Marco. Jego zszokowana twarz, na której po chwili maluje się ból. To nie on mnie skrzywdził, to ja to zrobiłam.
- Był ktoś - szepnęłam.
- Kochasz go jeszcze ? - pyta cicho.
***
- Hej - wita mnie pocałunkiem w policzek.
- Hej - odpowiadam i próbuję się uśmiechnąć, ale wychodzi mi z tego jedynie grymas.
- Co się stało ? - pyta gdy samochód "płynie" juz po ulicach Londynu.
- Powiedziałam mu o Marco... - samo wypowiedzenie tego imienia sprawia, że w moich płucach na chwilę zaczyna brakować tlenu.
- Rose, nie możesz wiecznie zadręczać się przeszłością. Chcę, żebyś była szczęśliwa, a jeśli nie zapomnisz, nie będziesz - tak ma rację, to jednak nie jest takie proste na jakie wygląda. Zapomnienie, jest odkupieniem. Ono nie przychodzi do takich osób jak ja.
- Eden, nie rozmawiamy o mnie, błagam... Powiedz mi, co u ciebie ? - chcę zmienić temat i udaje mi się to. Hazard nigdy nie nalega, wie kiedy przestać i to najbardziej w nim kocham.
- Chyba się zakochałem - wypala, a ja niemal krztuszę się powietrzem. Hazard zakochany ? Coś mi tutaj nie pasuje.
- Co ? - pytam, a on się śmieje się spoglądając na moją twarz. - To aż tak dziwne ? - pyta.
- Halo, rozmawiamy tutaj o Tobie ! Wiecznym imprezowiczu, który zmienia dziewczyny częściej niż skarpetki. Skąd ta zmiana ? - chłopak chwile waha się z odpowiedzą.
- Może po prostu dorosłem, a przynajmniej tak mi się wydaje - wzrusza ramionami, a to sprawia, że chcę wiedzieć więcej.
- Kim ona jest ? - tak wiem, moja ciekawość nie zna granic, no ale przecież to mój przyjaciel. To oczywiste, że chce uczestniczyć w całym ego życiu, tym miłosnym też.
- Pamiętasz jak kiedyś opowiadałem Ci o tej dziewczynie, którą prawie przejechałem ? - spytał, a ja zaczęłam wertować wspomnienia.
- Mówisz o Alison ? - on tylko pokiwał głową i momentalnie spochmurniał. - A więc co jest z nią nie tak ? - pytam.
- Ona nie jest normalną dziewczyną, ma dużo problemów.
- Każdy z nas je ma -mówią, on jednak śmieje się ironicznie.
- Czy ty tez chcesz się zabić przez okrągłe dwadzieścia cztery godziny na dobę ? - pyta, ale nic już nie odpowiadam, pojechaliśmy właśnie pod stadion.
- Wrócimy do tej rozmowy - mówię wychodząc z samochodu.
Byłam trochę zmartwiona zachowaniem Eden'a, znam go już ponad dwa lata i jeszcze nigdy nie przydarzyła mu się taka sytuacja. Nigdy nie był zakochany, zdarzały mu się jedynie przelotne romanse. A tu nagle coś takiego... Kilka razy opowiadał mi o Alison, jednak nigdy nie sądziłam...
- Może chcesz, żebym z nią porozmawiała ? - pytał piłkarza, który idzie kilka kroków za mną, na jego twarzy odmalował się smutek.
- Nie wiem czy to byłoby dobre rozwiązanie, Rose - wzdycha. - Ali nikomu nie ufa, ona boi się ludzi...
- Eden... - chcę coś powiedzieć, ale on przerywa mi szybko.
- Rose, naprawdę nie chcę słuchać twoich kazań. Wiem co robię, kochanie - zawsze tak do mnie mówił, gdy chciał coś przede mną ukryć. Wzdycham cicho, ledwie słyszalnie, jednak po chwili wyciągam do niego dłoń, którą chwyta.
- Pamiętaj, że jestem tu od tego, aby Cię wspierać. Jesteś moją najbliższą osobą Eden, nie chcę Cię krytykować, jesteś dorosły i wiesz co robisz. Ja mogę Cię tylko wspierać - przytulam go lekko do siebie
i po chwili rozstajemy się na korytarzu. On udaje się do szatni, a ja do mojego królestwa. Wchodzę do środka, siadam za biurkiem i zaczynam przeglądać dokumentację. Mój spokój nie trwa jednak długo. Słyszę pukanie do drzwi, a chwilę potem widzę sylwetkę Mourinho.
- Dzień dobry Rose - wita mnie i wchodzi do środka.
- Dzień dobry trenerze - uśmiecham się lekko - co pana do mnie sprowadza ? - trochę zdziwiła mnie jego wizyta, trening zaczął się jakieś piętnaście minut temu.
- Chciałem Cię poinformować, że podpisaliśmy kontrakt z nowym zawodnikiem - nie wiedziałam o co chodzi, prezes nie planował przecież żadnych transferów.
- Ale jak to ? - pytam - przecież zamknięto wczoraj okno transferowe, poza tym nie słyszałam żadnej wzmianki w mediach.
- Z nowym zawodnikiem spotkaliśmy się wczoraj w nocy, przystał na nasze warunki i już za tydzień pojawi się w zespole. Chciałbym jednak, żebyś wcześniej porozmawiała z nim. Ostatnio ma problemy z policją i alkoholem. Podejmiesz się tego Rose ? - patrzy na mnie wyczekująco.
- Oczywiście, przecież od tego tu jestem - uśmiecham się. - A więc kto jest tym szczęściarzem ?
- Marco, Marco Reus - mówi, a ja przestaję oddychać. Nie, błagam to nie może się darzyć. To sen. Nie przetrwam tego kolejny raz...
NEXT = min. 9 komentarzy
niedziela, 15 lutego 2015
I " Afraid "
The neighbourhood - Afraid
Sia - Breath me
NBT - Wake up call
Lana - Big eyes
Maroon 5 - Animals
# 2017 ( dwa lata później )
Czasem naprawdę chciałabym wrócić do przeszłości. Do okresu sprzed tych dwóch lat. Najpiękniejszych, a zarazem najdziwniejszych miesięcy mojego życia. Marco... Mój ukochany blondyn. To nie tak, że przestałam go kochać. Zawsze gdy tylko słyszę o nim wzmiankę w mediach, moje serce zaczyna bić milion razy szybciej. Tęsknię za nim, choć tak naprawdę nie powinnam. Teraz moje życie rozgrywa się tu, w Londynie. Wyjechałam. Nie wyobrażałam sobie dalszego pobytu w Niemczech. Tam w każdej chwili mogłam się na niego natknąć. To byłoby zbyt bolesne.
Nie pracuje w więzieniu, stwierdziłam, że to jednak nie miejsce dla mnie. W zamian dostałam świetną propozycję z Chelsea - jestem ich psychologiem sportowym. Od jakiegoś czasu Londyn nie wydaje się tak przygnębiający, jak był na początku. To za sprawą pewnego chłopaka. Ian. Ian Wolwera, wprowadził odrobinę kolorów do mojego życia. Jest adwokatem, którego bardzo kocham. Przy nim czuję się wyjątkowo. Traktuje mnie jak najwspanialszą kobietę na świecie i za to właśnie go uwielbiam. Poza tym nie brakuje mu poczucia humoru, ale w sytuacjach wymagających odrobiny powagi, wykazuje się profesjonalizmem.
Gdy w pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam z kanapy, na której się wcześniej wylegiwałam. Otworzyłam, a mym oczom ukazał się mój przyjaciel - Eden Hazard. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Witaj, Rosie - wszedł do środka i pocałował mnie w policzek.
- Ah... przecież wiesz, że nie znoszę jak mówisz do mnie Rosie - klepnęłam go lekko w ramię.
- Wiem Rosie - zaśmiał się i usiadł na kanapie, a w zasadzie położył się na niej. Popchnęłam go lekko i położyłam się obok.
- Jak tam minął Ci wieczór ? - spytałam, przytulając się do niego jak do misia.
- Byłem z chłopakami w klubie. Alkohol i panienki, wiesz co mam na myśli - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- Ed, jesteś obrzydliwy - skrzywiłam się lekko.
- Przesadzasz, jestem młody. Potrzebuję się wyszaleć, potem przyjedzie czas na poważne kroki dotyczące mojego życia miłosnego. Na razie nie chcę mieć takiego nudnego i ustabilizowanego związku, w jakim ty, Rosie jesteś - starał się zachowywać poważnie, jednak nie wyszło mu to. Wiem, że w tym momencie możecie nie mieć zbyt dobrego zdania o moim przyjaciele. Jednak proszę, uwierzcie mi na słowo, to naprawdę wspaniały człowiek, tylko trochę się pogubił.
- Wiem, że nie lubisz Ian'a -wywracam lekko oczami, wiem, że denerwuje go, gdy tak robię.
- I vice versa - burknął - po prostu nie rozumiem dlaczego z nim jesteś Rose. Na świece jest tylu facetów, a ty wybrałaś największego sztywniaka, jaki mieszka w Londynie - stwierdził.
- Ed... - westchnęłam - Ian wcale nie jest sztywniakiem i jestem z nim, bo go kocham. Sam wiesz jakim byłam wrakiem człowieka, gdy odeszłam od Marco.
- Wiem Rose, wiem. No dobra, nie rozmawiajmy już na temat pana adwokacika - zaśmiał się.
- Nie lubię jak tak na niego mówisz - wzdycham, ale po chwili uśmiecham się. - Ale musisz przyznać Haz, że jak na adwokacika, jest zaskakująco przystojny.
- To chyba wszystko wyjaśnia - zanosi się śmiechem, a po chwili uderza mnie lekko poduszką w głowę. - Ah te kobiety...
***
Dwa lata. Ostatni raz widziałem ją dwa pieprzone lata temu. Wyjechała zostawiając mi ten nędzny list, krótkimi i niejasnymi usprawiedliwieniami. Jak mogła ? Myślałem, że Rose naprawdę mnie kocha, a tymczasem połamane moje serce na miliony małych kawałków. Sprawiła, że opuścił mnie sens istnienia. Chciałem umrzeć. Gdyby nie Isabel, leżałbym teraz pewnie pod marmurową płytą. Bella... To dzięki niej ponownie wróciłem do normalności, jednak nie jako ten sam Marco. Zmieniłem się. Stałem się kimś, kim nigdy nie chciałem być. BRUTAL. Jestem okropny dla mojej narzeczonej, ale za każdym razem gdy patrzę na jej twarz, czuję ból. To przez nią trafiłem do więzienia, to przez nią poznałem Rose, to przez nią kobieta, którą kochałem nad życie, zostawiła mnie. Rosaly, moja mała słodka dziewczynka. Wiele razy pragnąłem się na niej odegrać. Chciałem wyrządzić jej taki ból, jak ona mi dwa lata temu. Mój plan zemsty jednak nigdy nie został wcielony w życie. Wyjechała. Zostawiła Dortmund, swoje dotychczasowe życie i wspomnienia. Tak kurewkso jej nienawidzę. Wiele razy śniło mi się jak wyrządzam jej krzywdę, jak robie rzeczy wbrew jej woli. Wiem, zachowuję się jak psychopata, ale prawda jest taka, że nie pogodziłem się jeszcze z jej odejściem. To mnie niszczy i Isabel także. Nie da się chyba policzyć razy kiedy na nią nakrzyczałem, nawyzywałem. Raz nawet pod wpływem alkoholu uderzyłem ją. Ale nie, stop ! Nie chcę wracać myślami do przeszłości. Dość ! Zabierzcie ode mnie te obrazy. Oczy Isabel przepełnione bólem, jej łzy. Nie nam już siły, aby mierzyć się z tym każdego dnia. To mnie wykańcza. Dortmund. Nie chcę już tu dłużej być. Mimo tego, że to tu się urodziłem i wychowałem. Jednak za każdym razem gdy wychodzę z domu, widzę ją na ulicach...
***
( Retrospekcja )
- Jak możesz Marco ?! Jak możesz ?! - Isabel zaczęła płakać. Ostatnio zachowywała się dość dziwnie. Podeszła do mnie i zaczęła uderzać pięściami w moją klatkę piersiową. Nie reagowałem, ale po pewnym czasie brunetka przekroczyła granicę.
- Dlaczego cały czas o niej myślisz ? Dlaczego nie umiesz o niej zapomnieć ? Rose to zwykła kur*a, która Cię zostawiła ! - krzyknęła, a ja nie wytrzymałem. Popchnąłem ją na ścianę naprzeciwko nas i przycisnąłem ją do niej. Była przestraszona, widziałem to w jej oczach. Jej dłonie drżały.
- Zapamiętaj to sobie - wychrypiałem jej do ucha. - Nigdy nie wspominaj o Rose. Nie masz prawa jej obrażać. Przypomnij sobie, przez kogo trafiłem do więzienia - powiedziałem przez zaciśnięte zeby i odszedłem.
***
Wszystko było tak bardzo odległe. On nie był już tym samym mężczyzną, którego pokochałam. Niebezpieczny, brutalny, bez uczuć... Taki stał się Marco po odejściu Rose. Stał się tyranem, który przez jedną osobę pragnie mścić się na innych, a przede wszystkim na mnie. Nienawidzę jej ! Naprawdę ! Zniszczyła nasze życie. Nie wierzę juz nawet w to, że wszystko między nami wróci do normy. Zbyt wiele się wydarzyło, jednak mimo to, kocham go. Nie chce go stracić...
Mam nadzieję, że się spodoba.
Next > 9 komentarzy
Sia - Breath me
NBT - Wake up call
Lana - Big eyes
Maroon 5 - Animals
# 2017 ( dwa lata później )
Czasem naprawdę chciałabym wrócić do przeszłości. Do okresu sprzed tych dwóch lat. Najpiękniejszych, a zarazem najdziwniejszych miesięcy mojego życia. Marco... Mój ukochany blondyn. To nie tak, że przestałam go kochać. Zawsze gdy tylko słyszę o nim wzmiankę w mediach, moje serce zaczyna bić milion razy szybciej. Tęsknię za nim, choć tak naprawdę nie powinnam. Teraz moje życie rozgrywa się tu, w Londynie. Wyjechałam. Nie wyobrażałam sobie dalszego pobytu w Niemczech. Tam w każdej chwili mogłam się na niego natknąć. To byłoby zbyt bolesne.
Nie pracuje w więzieniu, stwierdziłam, że to jednak nie miejsce dla mnie. W zamian dostałam świetną propozycję z Chelsea - jestem ich psychologiem sportowym. Od jakiegoś czasu Londyn nie wydaje się tak przygnębiający, jak był na początku. To za sprawą pewnego chłopaka. Ian. Ian Wolwera, wprowadził odrobinę kolorów do mojego życia. Jest adwokatem, którego bardzo kocham. Przy nim czuję się wyjątkowo. Traktuje mnie jak najwspanialszą kobietę na świecie i za to właśnie go uwielbiam. Poza tym nie brakuje mu poczucia humoru, ale w sytuacjach wymagających odrobiny powagi, wykazuje się profesjonalizmem.
Gdy w pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam z kanapy, na której się wcześniej wylegiwałam. Otworzyłam, a mym oczom ukazał się mój przyjaciel - Eden Hazard. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Witaj, Rosie - wszedł do środka i pocałował mnie w policzek.
- Ah... przecież wiesz, że nie znoszę jak mówisz do mnie Rosie - klepnęłam go lekko w ramię.
- Wiem Rosie - zaśmiał się i usiadł na kanapie, a w zasadzie położył się na niej. Popchnęłam go lekko i położyłam się obok.
- Jak tam minął Ci wieczór ? - spytałam, przytulając się do niego jak do misia.
- Byłem z chłopakami w klubie. Alkohol i panienki, wiesz co mam na myśli - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- Ed, jesteś obrzydliwy - skrzywiłam się lekko.
- Przesadzasz, jestem młody. Potrzebuję się wyszaleć, potem przyjedzie czas na poważne kroki dotyczące mojego życia miłosnego. Na razie nie chcę mieć takiego nudnego i ustabilizowanego związku, w jakim ty, Rosie jesteś - starał się zachowywać poważnie, jednak nie wyszło mu to. Wiem, że w tym momencie możecie nie mieć zbyt dobrego zdania o moim przyjaciele. Jednak proszę, uwierzcie mi na słowo, to naprawdę wspaniały człowiek, tylko trochę się pogubił.
- Wiem, że nie lubisz Ian'a -wywracam lekko oczami, wiem, że denerwuje go, gdy tak robię.
- I vice versa - burknął - po prostu nie rozumiem dlaczego z nim jesteś Rose. Na świece jest tylu facetów, a ty wybrałaś największego sztywniaka, jaki mieszka w Londynie - stwierdził.
- Ed... - westchnęłam - Ian wcale nie jest sztywniakiem i jestem z nim, bo go kocham. Sam wiesz jakim byłam wrakiem człowieka, gdy odeszłam od Marco.
- Wiem Rose, wiem. No dobra, nie rozmawiajmy już na temat pana adwokacika - zaśmiał się.
- Nie lubię jak tak na niego mówisz - wzdycham, ale po chwili uśmiecham się. - Ale musisz przyznać Haz, że jak na adwokacika, jest zaskakująco przystojny.
- To chyba wszystko wyjaśnia - zanosi się śmiechem, a po chwili uderza mnie lekko poduszką w głowę. - Ah te kobiety...
***
Dwa lata. Ostatni raz widziałem ją dwa pieprzone lata temu. Wyjechała zostawiając mi ten nędzny list, krótkimi i niejasnymi usprawiedliwieniami. Jak mogła ? Myślałem, że Rose naprawdę mnie kocha, a tymczasem połamane moje serce na miliony małych kawałków. Sprawiła, że opuścił mnie sens istnienia. Chciałem umrzeć. Gdyby nie Isabel, leżałbym teraz pewnie pod marmurową płytą. Bella... To dzięki niej ponownie wróciłem do normalności, jednak nie jako ten sam Marco. Zmieniłem się. Stałem się kimś, kim nigdy nie chciałem być. BRUTAL. Jestem okropny dla mojej narzeczonej, ale za każdym razem gdy patrzę na jej twarz, czuję ból. To przez nią trafiłem do więzienia, to przez nią poznałem Rose, to przez nią kobieta, którą kochałem nad życie, zostawiła mnie. Rosaly, moja mała słodka dziewczynka. Wiele razy pragnąłem się na niej odegrać. Chciałem wyrządzić jej taki ból, jak ona mi dwa lata temu. Mój plan zemsty jednak nigdy nie został wcielony w życie. Wyjechała. Zostawiła Dortmund, swoje dotychczasowe życie i wspomnienia. Tak kurewkso jej nienawidzę. Wiele razy śniło mi się jak wyrządzam jej krzywdę, jak robie rzeczy wbrew jej woli. Wiem, zachowuję się jak psychopata, ale prawda jest taka, że nie pogodziłem się jeszcze z jej odejściem. To mnie niszczy i Isabel także. Nie da się chyba policzyć razy kiedy na nią nakrzyczałem, nawyzywałem. Raz nawet pod wpływem alkoholu uderzyłem ją. Ale nie, stop ! Nie chcę wracać myślami do przeszłości. Dość ! Zabierzcie ode mnie te obrazy. Oczy Isabel przepełnione bólem, jej łzy. Nie nam już siły, aby mierzyć się z tym każdego dnia. To mnie wykańcza. Dortmund. Nie chcę już tu dłużej być. Mimo tego, że to tu się urodziłem i wychowałem. Jednak za każdym razem gdy wychodzę z domu, widzę ją na ulicach...
***
( Retrospekcja )
- Jak możesz Marco ?! Jak możesz ?! - Isabel zaczęła płakać. Ostatnio zachowywała się dość dziwnie. Podeszła do mnie i zaczęła uderzać pięściami w moją klatkę piersiową. Nie reagowałem, ale po pewnym czasie brunetka przekroczyła granicę.
- Dlaczego cały czas o niej myślisz ? Dlaczego nie umiesz o niej zapomnieć ? Rose to zwykła kur*a, która Cię zostawiła ! - krzyknęła, a ja nie wytrzymałem. Popchnąłem ją na ścianę naprzeciwko nas i przycisnąłem ją do niej. Była przestraszona, widziałem to w jej oczach. Jej dłonie drżały.
- Zapamiętaj to sobie - wychrypiałem jej do ucha. - Nigdy nie wspominaj o Rose. Nie masz prawa jej obrażać. Przypomnij sobie, przez kogo trafiłem do więzienia - powiedziałem przez zaciśnięte zeby i odszedłem.
***
Wszystko było tak bardzo odległe. On nie był już tym samym mężczyzną, którego pokochałam. Niebezpieczny, brutalny, bez uczuć... Taki stał się Marco po odejściu Rose. Stał się tyranem, który przez jedną osobę pragnie mścić się na innych, a przede wszystkim na mnie. Nienawidzę jej ! Naprawdę ! Zniszczyła nasze życie. Nie wierzę juz nawet w to, że wszystko między nami wróci do normy. Zbyt wiele się wydarzyło, jednak mimo to, kocham go. Nie chce go stracić...
Mam nadzieję, że się spodoba.
Next > 9 komentarzy
piątek, 23 stycznia 2015
Bohaterowie cz. II
Rose Green
25 lat
" Nie chciałam ranić, ani być zraniona. "
Marco Reus
27 lat
" Przyszłaś mnie dobić, skarbie ?
Isobel Smith
26 lat
" Czasem smutek jest wielki. Jest wszędzie. Jest z każdej strony. "
Ian Wolwera
28 lat
" Słoneczko, tak bardzo Cię kocham. "
Alison Marine
23 lata
" Czy jest pan zadowolony z tego, że żyje ? "
Eden Hazard
25 lat
" Czasem trzeba kogoś zranić, by mu pomóc. "
Kathrine Smith
24 lata
" Aktualnie preferuję samotność. Wiesz, mam dość ludzi. "
czwartek, 22 stycznia 2015
IX " To nie ważne "
" Myślę o tym, że ludzie zakochują się w tajemniczy sposób. "
Nie widziałem jej już tak długo. Eh... Czy aby zmieniła zdanie ? Może nie zależy jej tak, jak myślałem na początku ? Może postanowiła zacząć inne, lepsze życie z kimś, kto nie ma wyroku na swoim koncie ? Ale zaraz, przecież mówimy o Rose. O mojej Rosaly, którą kocham ponad życie. O dziewczynie z wielkim, złotym sercem. Dziewczynie przepełnionej dobrocią i bezinteresownością.
Wstałem z łóżka, do którego - szczerze przyznam - zdążyłem się już całkiem przyzwyczaić. Co ten czas robi z człowiekiem ? Jestem tutaj już od trzech miesięcy. Ani razu nie opuściłem gmachu więzienia. Ani razu nie dotknąłem piłki. Ani razu nie porozmawiałem z żadnym więźniem. Brzydziłem się ich, a w szczególności rzeczy, którego dokonali w przeszłości. Gwałty, morderstwa, kradzieże... Co prawda sam jestem tutaj z powody rzekomego zabójstwa mojej narzeczonej i dziecka. No ale na litość Boską, jestem niewinny ! To prawda, że kiedyś prowadziłem dość...hm... intensywny tryb życia. Zanim przeniosłem się do Dortmundu byłem imprezowiczem. Alkohol i panienki stanowiły normę. Narkotyki tez nie były mi obce. Wszystko zmieniło się gdy podpisałem kontrakt z BVB, zrozumiałem, że to szansa jaka nigdy więcej może mi się nie przytrafić. Grałem w końcu w jednym z najlepszych klubów w europie, wśród piłkarzy światowej klasy. Takich okazji nie można przypuszczać. Trenowałem ciężko, aż w końcu znalazłem miejsce w podstawowym składzie. A potem ? Potem poznałem Isabel. Moje szczęście i przekleństwo w jednym. To prawda, kochałem ją. Jednak czy tę miłość można porównać do uczucia, którym obdarzyłem Rose ? Green była dla mnie naprawdę ważna. Nie imponowało jej to, kim kiedyś byłem. Nie słuchała opinii publicznej na mój temat. Ona zaczęłam mnie poznawać i sprawiła, że znowu nauczyłem się ufać innym.
- Panie Reus - do mojej celi wszedł wysoki, dobrze zbudowany policjant. Był tutaj chyba nowy. Jeszcze nigdy go nie widziałem.
- Tak ? - spojrzałem na niego ozięble. Byłem trochę zły, że przerwał mi mój spokój. Poza tym miałem nadzieję, że odwiedzi mi ktoś inny.
- Mam pana stąd zabrać na komisariat. Ujawniono jakieś nowe dowody dotyczące pana śledztwa - nie ukrywam, trochę mnie to zdziwiło. Czyżby Kat się przyznała ? Wyciągnąłem ręce w kierunku strażnika.
- No dalej, niech mnie pan skuje. Nie tracimy czasu - westchnąłem, ale w tym samym momencie mężczyzna uśmiechnął się do mnie.
- Najprawdopodobniej spędził pan tutaj ostatnią noc w swoim życiu. Wiec niech pan pozwoli, że wyprowadzę pana jak wolnego człowieka - teraz tu juz zupełnie nic nie rozumiałem. Rozkojarzony udałem się za funkcjonariuszem, który jako jedyny potraktował mnie tutaj jak normalnego człowieka. Oczywiście prócz Rose Green.
***
" Kochanie twój uśmiech będzie zawsze w moich myślach i pamięci. "
Wszystko działo się niezwykle szybko. Zostałyśmy przewiezione na komisariat, gdzie zaczęło się wielogodzinne przesłuchanie. Imię. Nazwisko. Co łączy Cię ze sprawą ? W jaki sposób dostałaś informację dotyczącą Isabel Smith ? Kim dla Ciebie jest Marco Reus ? Po godzinie przyszedł do mnie ojciec. Usiadł na krześle po przeciwnej stronie biurka i wpatrywał się we mnie w ciszy. Po jego minie widziałam,, że jest w szoku.
- Rose - zaczął cicho - skąd wiedziałaś ? - spytał spoglądając mi prosto w oczy.
- Oh, tato. Nie wiedziałam - wyszeptałam. - Nie wiedziałam ani o Isabel ani o Blair. Byłam jedynie pewna co do Reus' a i jego niewinności.
- Jak Rose ? Jak mogłaś wiedzieć coś takiego ? - złapał się za głowę. Nie pojmował ani jednego mojego słowa.
- Nie pokochałabym mordercy - wyszeptałem cicho, ledwo słyszalnie. Jemu jednak chyba udało się wychwycić tych kilka słów, gdyż patrzył na mnie w osłupieniu.
- Od razu uznałeś go za winnego - kontynuowałam - nie chciałeś przyjąć innej wersji wydarzeń. Byłeś tak strasznie uparty, nikogo nie słuchałeś. A ja ? Ja zaczęłam z nim rozmawiać. Dostrzegłam jego ból i strach. Dostrzegłam jego dobroć i miłość do innych ludzi. On jest naprawdę dobrym człowiekiem - po moich policzkach pociekły łzy, a cisza, która narastała z każdą sekundą, miażdżyła mi serce.
- Rose, jestem z ciebie taki dumny -Thomas wstał, podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Kochanie, chcę żebyś była szczęśliwa. I jeśli tak będzie tylko przy boku Marco, jestem w stanie to zaakceptować - na te słowa uśmiechnęłam się lekko przez łzy.
- To chyba nie będzie konieczne - wtuliłam się w niego jeszcze mocniej - Isabel wróciła, straciłam moją szansę na szczęście...
***
" Czy twoje usta wciąż będą pamiętać smak mojej miłości ?
Czy twoje oczy nadal będą będą się uśmiechały znad Twoich policzków ? "
Byłem w szoku ! A jeszcze większy przeżyłem chwilę potem, gdy Isabel weszła do pokoju, w którym się znajdowałem. Początkowo nie mogłem w to uwierzyć. Widziałem przecież jak dziewczyna, która siedzi teraz obok mnie, zwisała martwa z drzewa.
- Marco, kochanie wszystko dobrze ? - spytała najmłodszym tonem na jaki umiała się tylko zdobyć i chwyciła mnie za rękę. Zaraz, zaraz... Jakim prawem ta kobieta zwraca się do mnie w ten sposób ? Dlaczego mnie dotyka ? To prawda, że kiedyś coś do niej czułem, ale teraz była Rose i to z nią chciałem spędzić resztę życia. Nie z kobietą, która wiecznie mnie okłamywała, przez której rodzinę wszystko legło w gruzach. Teraz liczyła z is tylko Green.
- Marco, rozumiem, że ta sytuacja jest dla ciebie trudna, ale kochanie, wróciłam. Juz nigdy nie zostawię Cię samego - musnęła ustami mój policzek. Nie, tego było już za wiele. Wstałem z miejsca i podszedłem do drzwi.
- Wybacz Isabel, ale nie wiem czy chce jeszcze z tobą być - wyszeptałem i zostawiłem ją samą w osłupieniu. Gdy przymierzałem korytarz, prąd oczami minęła mi kobieca sylwetka. Rose.
- Green ! - krzyknąłem głośno. Zatrzymała się i obejrzała w moja stronę. Szczęśliwy podbiegłem do niej i przywarłem ustami do jej ust. Całowałem ją zachłannie, a ona oddawała moje pocałunki. Czułem się jak w niebie. Gdy w końcu zabrakło nam tlenu, oderwaliśmy się od siebie. Chwyciłem jej twarz w swojej dłonie i uśmiechnąłem się.
- Kocham Cię Rose - wyszeptałem. - Naprawdę Cię kocham. Zobaczysz, teraz będzie tak, jak powinno być. Randki, kolacje, spacery. Dam Ci wszystko to, co najlepsze - gdy wypowiedziałem te słowa oczy dziewczyny się zaszkliły, a kilka sekund później jej policzki zrobiły się mokre od łez.
- Marco... - chciała coś powiedzieć, ale przerwałem jej. - Nic nie mów, tylko się zgódź - powiedziałem wpatrując się w jej oczy. Rose pocałowała mnie lekko o powiedziała coś, czego nigdy się nie spodziewałem.
- Wybacz, ale nie mogę. Żegnaj Marco - wyszeptała i pobiegła przed siebie.
Może gdybym wtedy zaczął walczyć, to wszystko potoczyłoby się trochę inaczej. Tymczasem pierwszy dzień mojej wolności okazał okazał się najsmaczniejszy jaki przeżyłem w całym moim życiu.
Marco,
Czy kiedykolwiek będziesz umiał wybaczyć mi to co zrobiłam ?
Kochanie, uwierz, to nie była łatwa decyzja. Cóż innego mogłam jednak począć ? Isabel... To byłoby nie w porządku wobec niej. To ją pierwsza pokochałeś. Może gdybyśmy poznali się wcześniej, nasze losy potoczyłyby się zupełnie inaczej ? Nie chcę jednak gdybać. Wiem, że ta decyzja niedługo okaże się najgorszą jaką podjęłam w całym życiu. Dziękuję Ci jednak za to, że nauczyłeś mnie kochać. Wiedz, że ja nigdy o Tobie nie zapomnę. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu.
Twoja Rose.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Dziękuje, że jesteście.
Macie może ochotę poczytać drugą część.
Jeśli tak komentujcie !
Subskrybuj:
Posty (Atom)